sobota, 30 kwietnia 2011

B-day!

Boże, boże , boże. Ten dzień był taki piękny, że aż nie potrafię wyrazić tego w słowach. Myślałam , że bedzie mi smutno z powodu braku imprezki , ale było zupełnie inaczej. Impreza była i to na maksa. Rano - ślub Mirka i Emilki. Mieli cudowne wejście motorówą !Ślub chyba pierwszy na jakim się popłakałam. Ten cudowny uśmiech pana młodego, jak nigdy :)No i potem małe przebieranko w domczu i dalej na miasto na pizze z Warszawą. Śmiechy i hihy oraz wymiana miejscowych żartów :> Około 19,00 najlepsze. Przyjechali do nas jeszcze Państwo młodzi i dali nam 15 pudełek różnych pizz z Benka i 26l. Coca-coli! (liczyłam wszycho) Później gra w "gucholca" w kuchni. Całe 30 osób się z nami bawiło po 15 minutach obserwowaniu nas, a potem zabawa a 33 na sam koniec, pa ra pa pa pa I LOVE IT !
Tu prezent,  i kilka foci no i prezentacja w darii bluzce , bo zapewne była ciekawa (jak jeszcze nie zostawiłam aparatu XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz